Ostatnie kilka dni to wciąż te same myśli, rozmowy na jeden temat. Nie ustawiam w głowie mebli i nie maluję ścian, celebruję raczej definitywność podjętej decyzji i ryzyko, że teraz zezgredzieję, zestarzeję się, zapuszczę korzenie. Podobnie było, kiedy wyprowadzałam się od Rodziców - to musi minąć, ale przeczekiwaniu towarzyszy "czy zostaniemy tu na zawsze" i "obiecaj, że jeśli tylko będziemy chcieli - uciekniemy". S. obiecuje.
Dorosłość w moim wydaniu = panika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz