sobota, 21 lipca 2012

Love story

Codziennie, w najbardziej niespodziewanych momentach, przechodzi mnie ten wyjątkowy ale-się-cieszę dreszcz. Kiedy otwieram rano oczy i widzę jasne ściany i czuję przestrzeń, w której jest miejsce na zaczerpnięcie oddechu. Kiedy jem śniadanie w kuchni pachnącej parapetowym ogródkiem. Kiedy wychodzę do pracy, a na podwórku już słychać wydzierające się siedmioosobowe stadko mikrusów obu płci. Kiedy jemy obiad przy stole, a Gampek zawiązuje się w supeł na krześle obok. Kiedy wieczorem czytam w łóżku, a przez wielkie okna zsuwa mi się na głowę niebo.

Czy już mówiłam, jak bardzo uwielbiam to mieszkanie? :-)