piątek, 25 stycznia 2013

Rzeczy niepospolite

Zwykle książki o designie (i kucharskie!) kupuję po to, żeby stały na półce. Internet jest zawsze pod ręką, a po opasłe tomisko nie mam kiedy sięgnąć (jakoś tak jest, że w moich oczach wypada tylko przeglądać je z namaszczeniem długimi godzinami). Może trochę dlatego, że mniej w nich treści, więcej - ilustracji? Tak czy siak, wpadłam na fejsie na zajawkę zupełnie nowej, polskiej rzeczy. Niepospolitej, bo z długimi i zapowiadającymi się profesjonalnie tekstami.

”Rzeczy niepospolite. Polscy projektanci XX wieku” pod red. Czesławy Frejlich
Teksty o 39 twórcach, 350 fotografii, tło ręki historyka designu Dawida Crowleya. Wydawca zachwala, że ”to pierwsze tak obszerne opracowanie o polskiej sztuce projektowania”, a ja nie mogę się już doczekać.
Jestem pod kreską, ale tej przyjemności nie zdołam sobie odmówić. 82 zł, papa!

czwartek, 24 stycznia 2013

Czajnik Haen

Przy przeprowadzce, trochę w gorącej wodzie kąpani, wyrzuciliśmy do śmieci stary czajnik elektryczny. To bardzo po mojemu - bez kompromisu, wszystko musi być zaraz i tu. W efekcie przez pół roku gotowaliśmy wodę w rondelku :-) No ale przyszły Święta, Mikołaj - i wreszcie jest.

Od dawna wiedzieliśmy, że to musi być Haen (wyszperany przez S. w sieci), nasze dyskusje toczyły się jedynie wokół modelu. W końcu wybraliśmy ”zimę” (projekt Katarzyny Herman-Janiec), ze względu na jej prostotę i ponadczasowość - może nie robi takiego wow jak ”amsterdam”, ale mniejsze jest ryzyko, że nam się znudzi.
Czajnik jest piękny, ceramiczny, niezbyt duży (pojemność 1,2 litra), na antypoślizgowej stopce i ze zwijanym kablem. Wszystkie technologiczne cuda i wianki są tu, nam zależało głównie na tym, żeby nie straszył na blacie.

piątek, 18 stycznia 2013

Do poprawki

Krzepniemy. Nadal najchętniej nie ruszałabym się z domu, żeby tylko móc jak najdłużej patrzeć na podłogi i ściany, ale powoli przez szczeliny w różowych okularach zaczynam widzieć rysy.

Po pierwsze, trzeba przemalować ościeżnice. Nie wiem, jak to się stało, ale Panowie Fachowcy pokryli je farbą identyczną, jak ściany (zamiast taką na listwy). Różnica jest spora - listwy są lekko połyskliwe, śliskie i dzięki temu można je wygodnie przetrzeć wilgotną szmatką. Chociaż staramy się chodzić jak najdalej ścian, nie ma opcji - po ościeżnicach już widać, że mieszkają tu żywi ludzie.

Po drugie, trzeba u dołu uzupełnić je silikonem. Dopiero teraz zauważam, że przydrzwiowe fragmenty u styku ścian i podłóg potraktowano podczas remontu wyraźnie po macoszemu.

Po trzecie - listwy w kilku miejscach w przedpokoju odsunęły się od parkietu. Znów potrzebny jest silikon. I pomoc EPW, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy tak precyzyjne prace mogli wykonać sami.

wtorek, 15 stycznia 2013

Szafa - teaser

Nie powinniśmy - bo ubezpieczenie samochodu, bo gojenie ran po remoncie, bo inne wydatki - ale czasami, już od pierwszej chwili, czujesz, że ”to jest to”.

Szafa na ubrania była oczywiście na naszej liście życzeń, ale w hierarchii ważności wyprzedzało ją kilka innych mebli - jakoś dajemy sobie przecież radę z zapchanymi wieszakami oraz swetrami popakowanymi w walizki, pudła i papierowe torby. Na allegro zaglądałam pro forma, nauczona doświadczeniem szafki pod tv - mojej wymarzonej już nie ma, chociaż jeszcze kilka miesięcy temu sprzedawano ją permanentnie.

I nagle - bum! Szafa idealna - wzór, kolor, wymiary, WSZYSTKO. Kilka dni rozkminki, ustalenie sobie prywatnych limitów (”tyle możemy zapłacić”), kilkakrotne ich przekroczenie (”ok, jeszcze 100 zł”) i wreszcie - szczęśliwy finał.

Oto nasza nowa szafa. Teaser.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Młynek do pieprzu (DUKA)

Szał na elektryczne młynki do pieprzu już za mną (chociaż wciąż z łezką w oku wspominam mój ukochany różowy z tikeja) - zacinają się, mechanicznie hałasują, a przede wszystkim odbierają radochę. Heh, bo mnie naprawdę sprawia przyjemność używanie obu rąk do mielenia pieprzu :-) I odczuwalny opór, i chrzęst.. Dobra, dosyć!

Wciąż jeszcze ”zużywamy” zasiedlinową kartę do Duki. Tym razem - na duży (22 cm), biały, drewniany młynek. To niby drobiazg, nic nie znaczący, przewalający się z kąta w kąt duperel, ale nie policzę na palcach jednej ręki, ile razy usłyszałam od S. ”ej, ale fajny ten młynek, nie?”. No, ba!
Patrząc na to zdjęcie, uświadomiłam sobie, że młynek jest dalekim kuzynek naszych listew. Wyjątkowo piękna rodzina, to trzeba im przyznać :-)

piątek, 11 stycznia 2013

BABA - ceramiczna matrioszka do przechowywania

Bardzo lubię ceramiczne durnostoje (chociaż założyłam sobie blokadę na kupowanie pięknych, niepotrzebnych rzeczy, wciąż w obserwowanych na Allegro aukcjach mam liski i kotki z Ćmielowa). BABY mają w sobie coś więcej niż ładny wygląd - są funkcjonalne. Cukier, kosmetyki, klucze, przybory biurowe - pomieszczą to wszystko (ja, w panice przed biurkowym bałaganem, usadziłabym taką BABĘ na biurku, niech pilnuje długopisów).

Dobre skojarzenia, większa elegancja - twierdzą producenci, a ja się pod tym podpisuję. Cena - 119 zł - w normie. No i kilka wzorów do wyboru - od wyraźnie nawiązujących do matrioszkowej przeszłości (Luba, Vera i Lena są mi najbliższe), aż po totalnie pojechane chmurzaste, nocne i orientalne.

shwrm.pl

środa, 9 stycznia 2013

Pościel Risk. Made in Warsaw

Uwielbiam szare melanżowe mięciutkie bluzy, dlatego ta pościel momentalnie wpadła mi w oko - w zasadzie nie potrafię wyobrazić sobie nic lepszego na sezon jesień/zima w moim łóżku. Ok, wprowadziłabym kilka korekt - zamiast wstążkowego wiązania pasowałyby mi tu fluoekspresy - ale idea jest piękna, prosta i ”dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł”.
shwrm.pl

Producent obiecuje, że bawełna jest mięsista i gruba (na taką wygląda), a rozmiar pościeli można zamówić dowolny (to ważna informacja dla kogoś o ogromnej kołdrze, jak ja). Niestety, cena - 569 zł - wydaje mi się zaporowa. Nie mam przecież drzwi, kontaktów i regału :-)