czwartek, 19 kwietnia 2012

Negocjacje

Poszłam spać po 2, do 3.30 nie mogłam zasnąć, potem budziłam się kilka razy. Nie udawało mi się myśleć o niczym innym niż o mieszkaniu, a kiedy zaczynałam je sobie wyobrażać, opanowywał mnie przejmujący lęk, że ktoś sprzątnie nam je sprzed nosa. Zasnęłam i obudziłam się w histerii.

S. od rana negocjował cenę - przedstawił naszą propozycję i czekaliśmy na odpowiedź (to dziwaczny, kilkustopniowy proces - pomiędzy nami a właścicielką mieszkania są jeszcze agentka i przyjaciółka-pośredniczka). Wiem, że negocjować trzeba, ale miałam graniczące z pewnością poczucie, że z rękawa wyskoczą jacyś inni, mniej grymaśni ochotnicy. Dobra wiadomość dla S. - nie grozi mi hazard, padłabym na zawał, ewentualnie umarłabym z głodu, gdyż głównie myślałam o tym, że mnie mdli.

Pani na szczęście nie zrobiła a-ku-ku (chociaż nie zasnę spokojnie, dopóki nie podpiszemy wszystkich umów), dała się ograbić o kilka tysięcy i zabukowała samolot do Polski. Odwołaliśmy wrocławską majówkę, udało mi się coś przełknąć, S. rozkminił trasę rowerową na dworzec.

Czy to się dzieje naprawdę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz