poniedziałek, 10 grudnia 2012

Dzień 1

To nie był dobry dzień. Nie mógł być - tyle się nasłuchałam o remontowych koszmarach, leworękich fachowcach, ruinie, gruzie, czasie, kasie, że powinnam być na to gotowa. E-ee, to wcale tak nie działa, wcale!

Kiedy próbuję spojrzeć na siebie z boku, widzę, że słysząc złą wiadomość, najpierw ją od siebie odsuwam i bagatelizuję, a potem (w ciszy, w domu, przy S.) wpadam w histerię. Dopiero po wypłakaniu morza łez, pogrążeniu się w najczarniejszym dole i pogrzebaniu wszelkiej nadziei, jestem w stanie skupić się i zacząć rozkminiać.

Do rzeczy. Nic nie jest dziś dobrze. Ściana (ta ściana) wygląda, jakby podziobało ją stado korników-cegłożerców. Gniazdko internetowe jest za nisko, żeby zmieścić się nad listwą. Listwy trzeba będzie postawić na cienkiej podkładce, ponieważ między parkietem a ścianą jest ogromna szczelina. A parkiet... Aż nie chce mi się o tym mówić, myśleć, pisać. Parkiet nie nadaje się do cyklinowania, poprzednio zrobiono to chałupniczo i niezbyt równo, więc teraz istnieje ryzyko, że maszyna skosi deski do zera. Nie byłabym załamana (mówię tak teraz, bo swoje już wypłakałam), cyklinowanie zarządziliśmy raczej dla zasady, nie przeszkadza mi skrzypienie desek i szczeliny, ale w dwóch miejscach (przy balkonie i w sypialni, tam, gdzie stała szafa) jest mocno odbarwiony, niemal pozbawiony lakieru. Będziemy robić naokoło, omijać problem, kombinować, ale ratunkiem są tylko zasłony szafne i dywanowe.

Sypialnia


Większy pokój


Przedpokój

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz